Przejdź do treści

Legenda o Czarciej Łapie w lubelskim zamku

Diabły w Trybunale Koronnym w Lublinie

W starym Lublinie, gdzie brukowane uliczki kryją echa dawnych opowieści, istnieje legenda, która do dziś budzi dreszcz emocji. Mówi się, że pewnej nocy w murach trybunału zapadł wyrok nie wydany ludzką ręką… Ślad po nim wciąż można zobaczyć na Zamku Lubelskim – wypaloną w drewnie łapę, znak sprawiedliwości, której nie odważył się podważyć żaden sędzia. Jak doszło do tej wydarzeń? Oto legenda o Czarciej Łapie…

Rozpacz i gniew

W sercu XVII-wiecznego Lublina, w czasach, gdy sprawiedliwość często ustępowała wpływom i bogactwu, rozegrała się historia, którą obecnie zna każdy mieszkaniec miasta. Legenda o Czarciej Łapie wciąż budzi wielkie emocje

Wszystko zaczęło się w małej wiosce pod Lublinem, gdzie mieszkała wdowa z trójką dzieci. Choć życie nie było dla kobiety łaskawe, to jednak dawała sobie w nim radę. Utrzymywała dzieci, a głodu też nie zaznali. Wszystko dzięki ciężkiej pracy wdowy, która doznała niesprawiedliwości i po swym mężu niewiele dostała.

Do tego sytuacja skomplikowała się za sprawą bogatego magnata. Mężczyzna ten, właściciel okolicznych ziem, postanowił odkupić od wdowy jej gospodarstwo. Ofertę jednak złożył skąpą, obraźliwą niemal, toteż wdowa odmówiła, czego nikt nigdy się zrobić nie ośmielił. Wściekły magnat odszedł z niczym. Tak się też złożyło, że nadchodzącej nocy spaliło się gospodarstwo wdowy. Nikt nie wiedział jak to się stało ani kto jest za to odpowiedzialny. Bo przecież szlachcicom lepiej nie wchodzić w drogę.

Legenda o Czarciej Łapie - diabły w drodze na sąd

Niesprawiedliwość w lubelskim Trybunale

W pierwszej chwili kobieta udała się do miejskiego sądu, gdzie liczyła na wsparcie i pomoc. Tam jednak spotkała się tylko z obojętnością – korupcja zakorzeniła się głęboko, a wyrokowi na korzyść magnata towarzyszył dźwięk przesypujących się monet. Zdesperowana kobieta zwróciła się do najwyższej instancji – Trybunału Koronnego w Lublinie. Jednak i tam wpływy magnata dało się odczuć. Niesprawiedliwy wyrok został ogłoszony w mgnieniu oka.

– Gdyby diabli sądzili, wydaliby sprawiedliwszy wyrok! – głos zrozpaczonej kobiety pełen był bólu i gniewu. Klątwa wypowiedziana przez kobietę poniosła się echem w murach Trybunału.

Zazwyczaj za przekleństwa rzucane w stronę Trybunału Koronnego groziły poważne kary. Natychmiastowe i ostateczne. Tym razem jednak inaczej się stało, bowiem słowa wdowy okazały się pełne mocy. Oddaliła sprawę do sądu wykraczającego poza ludzkie możliwości. No i sprawa druga, deputatów sumienie kłuło w serca i dusze, toteż i mimo uszu puścili słowa biednej kobiety.

Tymczasem pod budynek podjechał czarny jak noc powóz zaprzęgnięty w równie czarne konie. Wyszło z niego kilka tajemniczych postaci odzianych w sędziowskie szaty i z perukami na głowach. Wyraźnie widać było ich diabelskie pochodzenie. Choć wyglądali niemal jak ludzie, to mieli rogi, ogony i nogi zakończone kopytami, a przy tym towarzyszył im zapach siarki.

Legenda o Czarciej Łapie – diabelski sąd

Rozpoczęło się ponowne rozpatrywanie sprawy wdowy. Atmosfera gęstniała, a ludzie drżeli z przerażenia. Obrońca kobiety, diabeł o ostrych rysach i przenikliwym spojrzeniu, przedstawił argumenty na korzyść kobiety. Adwokat magnata starał się jak mógł, sięgając po kwiecistą mowę i próbując oczarować sędziów. Jego słowa zdawały się jednak nie robić żadnego wrażenia. Wkrótce diabli udali się na naradę. Po chwili powrócili, zasiedli ponownie przy sosnowym stole i ogłosili wyrok. Tym razem wyrok sprawiedliwy, skazujący magnata.

Członkowie Trybunału Koronnego żałowali, że swe dusze magnatowi sprzedali, miast diabłom rogatym. Z pewnością lepiej na tym by wyszli.

W tym momencie wiszący na krzyżu Chrystus zrobił jedyne, co mógł w tej sprawie zrobić. Odwrócił wzrok i zapłakał nad ludzką niegodziwością, która gorsza była od szatańskiej. I wciąż tak odwrócony tkwi na krzyżu, gdyż postanowił swego oblicza nie pokazywać do czasu, gdy naród zaprzedajności w sądach się pozbędzie, a księża z łakomstwa i nieumiarkowania zrezygnują. No więc tak sobie jeszcze powisi przybity…

Dekret stworzony diabli podpisali, wypalając na nim odciski swych łap. Przewodniczący, by podkreślić to, co się stało tej nocy w Trybunale, odcisk swej łapy wypalił na sosnowym stole. Nazajutrz wieść o procesie się rozeszła. Zaś deputaci, którzy pierw na niekorzyść ubogiej wdowy osądzili, nogi swoje połamali, gdy na kolejną rozprawę zmierzali. Każdy, co do jednego. Tak właśnie rzecze legenda o Czarciej Łapie.

Diabelski ślad i dokumenty sprawy

Ponoć dokumenty podpisane przez diabły wciąż znajdują się w archiwum Trybunału Koronnego w Lublinie. Zaś stół, który również tam stał jaki czas, teraz podziwiać można w Muzeum Narodowym w Lublinie. Przy okazji napomknę jeszcze, że legenda o Czarciej Łapie w Lublinie jest znakomitym przykładem chrystianizacji czarta, o której wspominałem w Bestiariuszu, a dokładnie w tekście: Czart – od słowiańskiego demona do chrześcijańskiego diabła.

Warto odwiedzić Muzeum Narodowe w Lublinie. Można tam zobaczyć kilka ciekawych rzeczy, obejrzeć zamek, pospacerować błoniami i starówką, a przy okazji ujrzeć na własne oczy drewniany stół z czarcią łapą.