Przejdź do treści

„Life is Strange: Double Exposure” zachwyca?

Max z Life is Strange

Sieć już na kilka dni przed premierą została zalana spoilerami z gry Life is Strange: Double Exposure. Jeśli jeszcze nie wiesz, jak ta historia się kończy – lepiej unikaj czytania dyskusji na ten temat. W tym tekście spoilerów nie uświadczysz, a tylko poznasz moje spojrzenie na tę grę.

Life is Strange: Double Exposure

Gra Life is Strange: Double Exposure zachwyciła wielu graczy i cieszy się ciepłym przyjęciem. I nic w tym dziwnego – gra jest przyjemna, ale… No właśnie, jest kilka tych „ale”, które sporo odejmują. Zdecydowanie (przynajmniej w mojej opinii) kontynuacja nie dorównuje pierwowzorowi.

O Life is Strange: Double Exposure w ostatnim czasie jest głośno. To jedna z najbardziej wyczekiwanych premier gamingowych tego roku, dzięki której możemy poznać dalsze losy Max. Wielu osobom niestety zabawę zepsuł fakt, że spoilery w postaci zakończenia historii już od kilku dni krążą po sieci, choć premiera odbyła się dopiero 29 października 2024 roku.

"Life is Strange", scena z gry

Nie mniej – jeśli chcesz zagrać w najnowszą odsłonę cyklu, to koniecznie rozpocznij przygodę od pierwszej części gry i leć po kolei (o ile ich jeszcze nie znasz). Powód jest prosty. Nowa gra jest bezpośrednią kontynuacją historii, a brak jej znajomości, choć nie uniemożliwia przejścia produkcji, to wiele odbiera z zabawy.

Nowa historia Max Caulfield

Chociaż Max poszła w życiu już znacznie dalej, to minione wydarzenia wciąż odbijają na niej swoje piętno. I tu ciekawostka: Na początku gry Life is Strange: Double Exposure możesz wybrać, które zakończenie pierwszej części jest uwzględnione w historii Max.

Nieco większym rozczarowaniem jest fakt, że wybrane zakończenie poprzedniej części nie ma większego wpływu na fabułę. Różnicę widać tylko w drobnostkach, takich jak niektóre rozmowy czy inne kosmetyczne aspekty.

Sama Max wydoroślała przez ten czas (w końcu to już 10 lat). Jest teraz dojrzalsza, odpowiedzialniejsza, nieco pewniejsza siebie i zdecydowanie bardziej charyzmatyczna. Jednak wciąż pozostaje sobą, czyli dobrą, wrażliwą, nieco aspołeczną dziewczyną. No i już się nie uczy, a jest wykładowczynią na Uniwersytecie Caledon. I tu zaczynają się schody, ponieważ na terenie uczelni dochodzi do morderstwa, a Max, jak to Max, znów zaczyna manipulować czasem i odkrywa swoją nową umiejętność, czyli podróżowanie między dwiema alternatywnymi rzeczywistościami.

Wciągająca fabuła Life is Strange: Double Exposure

Gra, chociaż znacząco przypomina pierwszą część, jest od niej zupełnie odmienna. W wielu przypadkach czeka Cię spore zaskoczenie! Piękne w tej grze jest to, że bohaterowie są jak żywi – z pewnością niektórych będziesz uwielbiać i trudno będzie Ci się z nimi rozstać. Tu widać, że niesamowicie postarali się wszyscy, którzy byli odpowiedzialni za postacie. Scenarzyści, aktorzy głosowi i animatorzy. Bohaterowie Life is Strange: Double Exposure naprawdę żyją.

Niestety nie ma tu możliwości przewijania dialogów i scenek. Czemu niestety? Za pierwszym razem wcale się o tym nie myśli – są nagrane doskonale. Są wciągające, interesujące i uzależniające. Problem w tym, że przy kolejnych podejściach robią się powoli nieco bardziej uciążliwe. No i ta ścieżka dźwiękowa… istne arcydzieło!

Żeby nie było tak kolorowo…

Life is Strange: Double Exposure ma swoje wady. W grze jest niewiele postaci – w niemal każdej scenie powielani są ci sami bohaterowie, nawet jeśli ich obecność w danym miejscu nie jest ani sensowna, ani uzasadniona. Postaci tworzących tło dla przygód Max można nieco zauważyć, ale są to bardzo nieliczne przypadki, z którymi w dodatku niespecjalnie da się wejść w interakcję (nie licząc podsłuchiwania rozmów).

Max na niemal pustym dziedzińcu uniwersytetu

O ile mała ilość postaci jakoś można przeboleć, to gorzej jest w przypadku całej scenografii. Lokacje są starannie dopracowane, a w kolejnych rozdziałach historii dodatkowo się zmieniają (głównie dotyczy to dekoracji). Jednak spędzając czas w tym mieście, chciałoby się czegoś więcej niż właściwie tylko 4 budynków i 1 parku. W dodatku 3 z tych budynków należą do Uniwersytetu Caledon, a czwarty budynek to knajpa, gdzie przebywają wszystkie postacie z Life is Strange: Double Exposure – obsługiwani przez jedną barmankę, która większość czasu rozmawia z Max.

Do tego dochodzą drobne kwestie techniczne. Bywają spadki FPS-ów, czasem rozjeżdża się dźwięk z obrazem, a innym razem coś się przytnie i trzeba zaczynać od nowa pewne fragmenty czy zrestartować grę. Na szczęście są to bardzo sporadyczne przypadki i nie odbierają wiele z przyjemności, jaka płynie z rozgrywki.

Największy grzech Life is Strange: Double Exposure

Wiecie, co jest najgorsze w Life is Strange: Double Exposure? To, że gra właściwie wcale nie jest wymagająca. Jest to przygodówka oparta na wciągającej narracji, ale jednak od gracza wymaga zbyt mało, bo właściwie nic. Wystarczy czekać, aż na ekranie pojawi się podpowiedź, co teraz trzeba zrobić, a później to zrobić. Klik-klik i gotowe. Żadnego myślenia, planowania czy podejmowania decyzji, tylko zwykłe iście po sznurku.

Właściwie jedyne, co gracz musi robić, to biegać w kółko, bezrefleksyjne sprawdzać obiekty, z którymi można wejść w interakcję i… tyle. Pod tym względem pierwsza część Life is Strange była znacznie lepiej dopracowana.

Life is Strange - Max w kawiarni w czasie świąt

Oczywiście podejmiesz po drodze trochę trudnych moralnie decyzji, ale to niestety większego znaczenia nie ma. Całość jest z góry zaplanowana – niezależnie od tego co zdecydujesz, wszystko i tak pójdzie w konkretnym kierunku.

Czy warto zagrać?

To pytanie zawsze jest najtrudniejsze. Osobiście do tej gry mam spory sentyment, ale Life is Strange: Double Exposure nie oczarowało mnie tak, jak pierwsza część. Zabrakło w niej silniejszych emocji i tego czegoś, co sprawia, że po napisach końcowych tęsknisz już za tą historią. Tutaj nic takiego nie ma.

A czy warto zagrać w Life is Strange: Double Exposure? Powiem tak: Jeśli wyłapiesz grę z promki, a w międzyczasie wejdzie kilka łatek poprawiających rozgrywkę, to jak najbardziej. Nie oczekuj jednak fajerwerków i nie nastawiaj się na nic. Nie myśl o zagadkach logicznych, wyborach moralnych, mrocznym klimacie (niby miał być, a go nie ma). Potraktuj grę bardziej jak interaktywny film przygodowy. W ten sposób spędzisz czas przyjemnie i relaksująco.

Jeśli wolisz chwilowo odpuścić i spokojnie odpocząć przy grach, to poznaj moją listę 11 relaksujących gier.

Ostatecznie ocenię Life is Strange: Double Exposure na 6/10. Pograć można, jest ciekawie, ale szału nie ma.