Zatopione miasto to znakomity materiał na legendę i inspiracja dla wielu fascynujących historii. Ale takie rzeczy to nie tylko Atlantyda czy Ys. Również i na Bałtyku miało przed laty istnieć miasto, które ostatecznie zostało pochłonięte przez morskie fale. Była to Wineta.
Stolica handlu
Wineta, zgodnie z doniesieniami sprzed wieków, leżała na północ od wyspy Uznam. Było to wielkie, portowe miasto, będące stolicą handlu. I to właśnie na tym skupiali się wszyscy mieszkańcy. Niezależnie od ich wierzeń, przekonań i narodowości. Ich jedynym celem było to, żeby taniej kupić, drożej sprzedać. Opcjonalnie też własne wyroby przekazać w ręce te, które złotem najobficiej zechcą sypnąć.
Na wyspie można było znaleźć praktycznie wszystko. Piękne tkaniny, szlachetne kamienie, złoto, srebro i niezliczone bogactwa. Port Winety nieustannie oblegany był okrętami handlowymi z całego świata. A w takim mieście i mieszkańcom żyje się dobrze. Domy zdobione złotem, spiżowe bramy, a srebro przeznaczane było na zabawki dla dzieci. Prawdziwa Wyspa Skarbów.
Wineta na celowniku bogów
Ludzie mieszkający na wyspie wierzyli w różnych bogów, ale nikt ich nie sławił. Opływając w bogactwa i luksusy łatwo jest zapomnieć o dawnych przyzwyczajeniach i skromności. Bogowie poszli w zapomnienie. Na wyspie panowała rozwiązłość, a wszelkie świętości pozostawały bez wartości. Liczyło się tylko złoto i nieustanne pomnażanie majątku mieszkańców Winety.
Bogów rozgniewało to, że ludzie zaczęli ich lekceważyć. Postanowili pokazać, że oni wciąż tam są. A w dodatku nie ma już szans na uzyskanie przebaczenia. Wineta szybko zaczęła popadać w ubóstwo. Od bajecznych bogactw i wystawnego życia, mieszkańcy musieli zacząć żebrać, a głód panował w ich kuchniach. Niestety to nie był koniec zemsty bogów. Na Morzu Bałtyckim rozszalały się potężne sztormy, jakich nikt wcześniej nie widział w tych rejonach. Ogromne fale pochłonęły wyspę, a Wineta stała się jedynie historią. Z czasem ludzie zaczęli o niej zapominać.
Dźwięk srebrnych dzwonów
Podobno, jeśli morze jest spokojne i przejrzyste, na jego dnie można zobaczyć ruiny dawnego miasta. Z kolei raz na 100 lat Wineta wyłania się z Bałtyku i przez jeden dzień ponownie jest bogatym i szczęśliwym miastem. Z jego końcem niestety ponownie pochłaniają ją fale. Ma to być przypomnienie dla ludzi. Przypomnienie o tym, że bogactwo nie jest usprawiedliwieniem nieprawidłowego stylu życia. Skromność i chęć niesienia pomocy innym zawsze powinny stać na pierwszym miejscu.
Czasem, szczególnie wtedy, gdy zbliża się sztorm, można usłyszeć tłumione przez wodę bicie srebrnych dzwonów Winety. Jeśli więc chcesz ujrzeć zatopione miasto w Polsce, to zaplanuj swoją podróż w okolice Świnoujścia lub Kołobrzegu. Może będziesz mieć to szczęście.
Gdzie znaleźć zatopione miasto?
Według niektórych źródeł Wineta znajdowała się pomiędzy wyspą Uznam a Bornholmem. To właśnie tam mają spoczywać niezliczone bogactwa. Jednak ich poszukiwanie i wydobycie może wiązać się z ponownym wzbudzeniem gniewu bogów. A tego przecież lepiej jest uniknąć.
Z kolei inne źródła podają, że legendarna wyspa Wineta miała leżeć na wschód od wyspy Uznam. W dodatku przez Niemców nazywana była Jomsborgiem. To by sugerowało, że wyspa nie zatonęła, ale utraciła całe swe bogactwo. Obecnie miałaby być znana pod nazwą Wolin.
Jaka jest prawda? Trudno powiedzieć, jak to bywa w takich przypadkach. Jeśli jednak legendarna Wineta była współczesnym Wolinem, to wyspa ta ma się całkiem nieźle. Chociaż nie opływa w luksusy i próżno szukać na niej złotych domów, to dzieje się tam wiele interesujących rzeczy, takich jak chociażby nadchodzący Festiwal Hobbitów.
Wyspa Wineta to zaledwie jedno z licznych zatopionych miast, o jakich mówią legendy. Nie jest jednak jedynym, o którym mówią bałtyckie legendy. Ale o tym przy innej okazji…