Legenda o bazyliszku to opowieść znana w całym kraju. Przez wieki przybierała różne formy i miała rozmaitych bohaterów. Niektóre rzeczy jednak się nie zmieniały, tak jak śmiertelne spojrzenie bazyliszka, będące jego najpotężniejszą bronią, a zarazem zgubą.
Bazyliszek w Warszawie
Dawno, dawno temu, jak mówi legenda o bazyliszku, w Warszawie żyła bestia okrutna i przerażająca, choć niepozorna. Gad ten zamieszkiwał piwnicę jednej z kamienic przy ulicy Krzywe Koło. Upodobał ją sobie, jako że spełniała wszystkie jego potrzeby. Była ciemna, wilgotna i spokojna. Nie licząc ludzi, którzy w pogoni za sławą bohatera, czasem do niej schodzili uzbrojeni w miecze i tarcze. No i ten legendarny skarb, o którym tak głośno było… Ale to nie szkodziło gadowi, bo każdy z nich zamieniał się w nieruchomy, kamienny posąg.
Bo wiedzieć musicie, że wystarczyło, by tylko raz bazyliszek spojrzał w oczy swej ofierze, by na wieki w kamień ją obrócić. A czasem, gdy zgłodniał, w ruch szły jego pazury i kły ociekające śmiertelnym jadem. Nikt żywy z piwnicy nie wyszedł. Przerażający gad robił wszystko, co mu się podobało, a Warszawiacy byli całkowicie bezradni.
Oto bohater, co bazyliszka usiecze!
Okrzyków zachwytu nie było. Wręcz przeciwnie. Na niepozornego szewczyka sypały się drwiny. Jakże to młodzian, co o wojaczce wie niewiele więcej niż wiewiórka gubiąca żołędzie, miałby bazyliszkowi sprostać? Toć w piwnicy polegli najznamienitsi wojacy! A on co? Zbroi nawet nie przywdział, oręża żadnego ze sobą nie zabrał. Tylko założył na siebie jakiś błazeński strój błyszczący, z samych luster złożony.

Z czasem kpiny jednak cichnąć zaczęły. Sprawiła to niezachwiana pewność szewczyka, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko komicznie wygląda. No ale wiedział swoje. Taką przynajmniej miał nadzieję, bo szansę miał tylko jedną. No ale słowo się rzekło, i tak szewczyk wkroczył do leża bazyliszka.
Fanfary! Niech żyje szewczyk!
Młodzian szedł niepewnym krokiem przed siebie. Miał nadzieję, że bazyliszek jest najedzony i nie zechce puścić w ruch swych kłów ani pazurów. Krok za krokiem, powoli przed siebie. Tym wolniej, że szewczyk mocno zacisnął powieki i starał się za wszelką cenę ich nie otworzyć. Obijał się przy tym o ściany, potykał o kości, wpadał na ludzi przemienionych w kamienne posągi.
Nerwowo reagował na każdy szmer, który dobiegł jego uszu. W końcu nie miał wątpliwości. Bazyliszek był w wilgotnej jaskini i właśnie się do niego zbliżał, aż nagle… wszystko ucichło. Szewczyk stał tak jeszcze dłuższy, aż inne dźwięki wypełniły piwnicę. Westchnienia, ciche uderzenia, jakby ciała upadającego na ziemię, a wkrótce również okrzyki zdziwienia i radości. W końcu młodzieniec otworzył oczy.
To, co zobaczył, wypełniło jego serce prawdziwym szczęściem… i ulgą. Stwór stał na środku piwnicy zamieniony w kamień, a jego wzrok nie stwarzał już zagrożenia. W dodatku zdarzył się cud, na który nikt nie liczył. Wszyscy ludzie zamienieni w kamień przez bazyliszka odzyskali swoje życie. No, poza tymi, których bestia zeżarła, ale przecież nie można mieć wszystkiego.
Tak oto szewczyk został bohaterem, a jego życie na zawsze się odmieniło. Na lepsze. Niczego więcej mu nie brakowało, choć pozostał skromnym chłopakiem. Tak przynajmniej mówi legenda o bazyliszku.
Legenda o bazyliszku w Warszawie i jej różne wersje
Legenda o bazyliszku w Warszawie ma swoje lata i przez wieki przeszła wiele przeobrażeń. Według jednej z nich to właśnie szewczyk wykazał się sprytem i pokonał bestię czającą się w piwnicy jednej z warszawskich kamienic.
Innym razem był to Jan Ślązak, który bohaterem z przypadku został. Był to skazaniec, którego wiedziono na egzekucję. Nim dotarł jednak na miejsce niechybnej śmierci, interweniował rajca miejski, Ezechiel Strubicz, którego dzieci przepadły w piwnicy przy ulicy Krzywe Koło. Poradził się on czarownika mieszkającego na ulicy Piwnej, który poradził ubrać kogoś w lustra i do piwnicy wysłać. Szanse małe na powodzenie, ale spróbować zawsze warto. I tak wybór padł na Jana Ślązaka, który zgodził się, pod warunkiem, że odzyska wolność, jeśli wyjdzie z piwnicy cało. Wszyscy się zgodzili, a skazaniec ruszył do leża bazyliszka, który wnet w kamień się zamienił. Mężczyzna wyprowadził z piwnicy wszystkich, którzy wcześniej padli ofiarami magicznego spojrzenia gada, a sam odzyskał wolność.
Kolejna wersja legendy o warszawskim bazyliszku napisana została przez Wandę Chotomską. Tutaj bohaterką jest Magda, do której lusterko szepnęło o tym, że miecze to męska rzecz, a lusterko to niezawodna kobieca broń. Tak więc Magda wiedziała już, co winna zrobić. Z lusterkiem ruszyła do piwnicy, gdzie spał bazyliszek i wnet w kamień go obróciła, stając się bohaterką, co niezliczone życia uratowała.