Łysa Góra była miejscem pięknym, urzekającym i czarującym. Z czasem jednak przestała istnieć. Bo legenda jest o Łysej Górze pod Łomżą, którą ostatecznie wchłonęło miasto. Nastąpiło to, gdy tylko wiedźmy uciekły w Góry Świętokrzyskie.
Przeniesienie Łomży w pobliże Łysej Góry
Przed laty książęta mazowieccy postanowili przenieść Łomżę. Aby odrobinę. Żeby tylko uchronić się przed wylewającą Narwią i ułatwić obronę przed Krzyżakami. Tym sposobem Łomża stała się bezpośrednim sąsiadem Łysej Góry… i jej mieszkańców. Problem w tym, że łomżanie nie byli specjalnie zachwyceni tą zmianą, a i dziwić im się nie można. Królowa wiedźm nie mieszkała tam sama, a towarzyszyły jej wszelkiego rodzaju zmory, upiory i strzygi.
Ilekroć mieszkańcy Łomży widzieli orszak wiedźm, diabłów i innych szkarad, czym prędzej chowali się po domach. Zawsze mieli nadzieję, że nie wpadli nikomu w oko. Bo w końcu kto by chciał zostać przemieniony w ropuchę? Tym bardziej, że ponoć był to ulubiony przysmak samej Jagaty Brzuchatej. Jednak podczas swoich spacerów i lotów na miotle, wiedźmom nie w głowie były klątwy, przekleństwa. Sam diabeł wie, co wtedy robiły.
Wiedźmy nie lubiły rzucać się w oczy
Wiedźmy z Łysej Góry nigdy nie działały jawnie. Kiedy się nie ukrywały, można było zachować spokój. Gorzej, kiedy znikały z oczu. Bo to nie w nocy podczas pełni księżyca, a w samo południe pojawiały się w mieście wśród zwyczajnych ludzi. Przebrane, nie rzucające się w oczy i spokojne. Rozglądały się po wszystkich kątach, szukały ofiar i kombinowały, jakby tu najboleśniej dokuczyć niechcianym sąsiadom.
Mimo wszystko nie były to rzeczy naprawdę tragiczne. Bardziej psikusy, mające na celu odpędzić ludzi z okolic Łysej Góry. Zamieniały laski starców w żywe żmije, sprawiały, że krowy przestawały dawać mleko, a kury nie znosiły jaj.
Czasem bywało też tak, że doświadczeni łowcy czarownic rozpoznali wiedźmę. Wtedy była łapana, wtrącana do lochu, a stos natychmiast stawał na rynku. Problem w tym, że zanim na dobre powstał, po wiedźmie już śladu nie było. Zazwyczaj.
Zrodzenie się planu
Ludzie nie wiedzieli, jak mają dalej żyć w towarzystwie wiedźm. Nastroje były coraz gorsze, a chęć wyniesienia się z przeklętej okolicy rosła z każdym dniem. Aż do czasu, gdy Przemko i Ziemko (sieroty przygarnięte przez miejscowego piekarza) postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Dwie niepozorne istoty zdecydowały, że rzucą wyzwanie wiedźmom i demonom zamieszkującym Łysą Górę. Być może to właśnie dzięki nim Łomża wciąż istnieje.
Chłopcy omówili szczegółowo swój plan i zaczęli wprowadzać go w życie. Zadbali też o to, żeby piekarz słyszał każde ich słowo. I już najbliższej nocy wyruszyli w stronę Łysej Góry. A strażnicy ich nie zatrzymywali, bo pod koniec warty nie interesowało ich zbytnio, ani kto wchodzi, ani kto opuszcza Łomżę.
W głębinach lasu przebrali się za dwa diabły: Belzebubka i Lucyperka. Na szczyt Łysej Góry doszli punktualnie o północy. To właśnie wtedy zauważył ich Kaduk Paskuda, uznawany za księcia piekieł. Chłopcy zdołali przymilić się mieszkańcom Łysej Góry i przez 2 tygodnie im gotowali, sprzątali, prali i myli.
Tajemnice Łysej Góry
Choć Łysa Góra skrywała wiele sekretów, to wkrótce przed dwiema sierotami z Łomży nie miała żadnych tajemnic. Chłopcy zdobyli częściowe zaufanie wiedźm i diabłów. Wtedy przystąpili do dzieła. Niespodziewanie zaczęła dziać się tam prawdziwa magia. Wiązki latających mioteł luzowały się, przez co wiedźmy spadały z nich podczas lotu. Miejscami można też było dojrzeć krzyże ułożone z kamieni i patyków, co drażniło wiedźmy i nie dawało im spać.
Aż w końcu mieszkańcy Łysej Góry pod Łomżą zaczęli mówić o opuszczeniu tego przeklętego miejsca. Pragnęli przeprowadzić się w ustronniejsze i spokojniejsze rejony. A okazja pojawiła się szybko. Wieści o Łysej Górze w Górach Świętokrzyskich pobudziły wyobraźnię wiedźm. Była była większa i bardziej odludna. A przy tym to właśnie tam miały się pojawić najsłynniejsze czarownice z całej Polski. Tak więc nie było na co czekać ani nad czym rozważać. Łysa Góra w mig opustoszała, a dwaj bracia w chwale wrócili do Łomży.
Dalsze losy Łomży
Miasto nie miało już większych problemów i przez lata się rozwijało. W końcu wchłonęło pobliską Łysą Górę, o której pamięć już niemal całkowicie przeminęła. Łomża stała się taka, jaką znamy ją dziś. Choć krąży plotka niepokojąca, że część wiedźm powróciła. Niektóre pamiętające jeszcze dawne czasy, a inne pragnące poznać domowe strony swoich przodków.
Tym razem jednak nie przybierają postaci znanych z podań. Wyglądają jak ludzie. Zwyczajni i niczym się niewyróżniający. Jednak ich spotkanie na swojej drodze może przyprawić o siwe włosy, ból głowy i zszargane nerwy. Jeśli chce się sprawdzić prawdziwość miejskich plotek… ponoć najłatwiej natrafić na wiedźmę w niektórych urzędach. Ale pamiętaj – jest to wyprawa dla najodważniejszych śmiałków.