Nie tak dawno temu, bo w 1989 roku, odkryto nieopodal Dębek ok. 200-letni wrak statku. Mówią o nim bałtyckie opowieści powtarzane przez rybaków. Przez długi czas było to jedyne źródło wiedzy na ten temat. Jak to bywa w takich przypadkach, tak i tutaj znalazło się miejsce dla wspomnienia zaginionego skarbu.
Wrak angielskiego statku
Przy ujściu Piaśnicy do Morza Bałtyckiego przed laty znajdowało się naturalne kotwicowisko. Statki cumowały tam, żeby uzupełnić zapasy słodkiej wody przed podjęciem dalszej drogi. Jednym z nich był angielski żaglowiec towarowy General Carleton. Okręt ten zniknął w tych rejonach bez śladu, ale nikt specjalnie się nie zainteresował jego losami. Poszukiwania szybko zostały zakończone. Pojawiły się przypuszczenia, raczej trafne, że zatonął w wyniku potężnego sztormu.
Bałtyckie opowieści
O okręcie nigdzie zapisków znaleźć się nie dało. Mówili o nich jedynie rybacy z rejonu Dębek. Opowieść przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie, ale… były to tylko słowa. Aż do lat 80′ XX wieku, kiedy to dr Michał Woźniewski postanowił lepiej przyjrzeć się tej legendzie. Jako że był nurkiem i ichtiologiem, takie eskapady nie były dla niego nowością. Tym bardziej że Bałtyk głęboki nie jest, a wrak miał znajdować się dość blisko brzegu.
Zacznijmy jednak od początku, czyli właśnie o tej opowieści. General Carleton miał uszkodzony ster, przez co okręt podryfował do brzegu Dębek. Tam załoga zeszła na ląd, a ugoszczona została przez Ketelhuta. Któż to jest, obecnie nie wie nikt. Jednak to właśnie on zaprosił do siebie marynarzy, poczęstował ich strawą i wódką. Pod wpływem alkoholu i dobrego nastroju, załoga wygadała się o bogactwie, jaki mieli dostarczyć ze Sztokholmu do Londynu.
Okazja czyni złodzieja
Marynarze posnęli mocnym snem, ale nie dołączył do nich Ketelhut. Mężczyzna, gdy usłyszał o skarbie, otrzeźwiał i przestał pić. W jego głowie już zrodził się plan, który wczesnym rankiem wprowadził w życie. Popłyną swoją łódką na angielski okręt i wziął z niego wszystko, co miało jakąś wartość. Skarb ukrył w okolicy obecnego Kanału Białogórskiego. O tu gdzieś:
Załoga otrzeźwiała, szukała gospodarza, ale znaleźć go nie mogła. Marynarze wrócili na statek i zobaczyli, że zostali okradzeni. Niestety w tym czasie rozpętał się też potężny sztorm, a General Carleton poszedł na dno – wraz ze wszystkimi, którzy znaleźli się na jego pokładzie.
Dalsze losy Ketelhuta
Tak więc złodziejowi się upiekło. Mężczyzna sprzedał swoje gospodarstwo i wyjechał, zabierając ze sobą znaczną część skarb. Dokąd – nie wiadomo. Po 20 latach jednak powrócił w okolice Kanału Białogórskiego, żeby resztę złota stamtąd zabrać. I tu pojawił się problem, bo zakopał złoto w ruchomych wydmach. Przez czas, jak go nie było, teren zmienił się nie do poznania. Ketelhutowi musiało starczyć to, co przed laty wywiózł.
Współczesne wieści o wraku okrętu
Tym wszystkim właśnie zainteresował się wspomniany wcześniej dr Michał Woźniewski. I zdołał odnaleźć okręt, o którym opowiadały bałtyckie opowieści. Jego pozostałości leżą 460 metrów od brzegu na wysokości ujścia Piaśnicy. General Carleton znajduje się na głębokości ok. 5 metrów.
Wieści te dotarły do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Grupa nurków zdołała potwierdzić, że to właśnie wrak, o którym mówili rybacy. Ustalenie tego było dość łatwe, bo na okręcie znajduje się dzwon z napisem „General Carleton of Whitby 1777„. Przynajmniej był tam, bo został wydobyty. A wraz z nim nieco przyrządów nawigacyjnych, monet, odzieży i broni.
A co ze skarbem?
Istnienia skarbu potwierdzić się nie udało. Jeśli Ketelhut splądrował okręt, to musiał zrobić to bardzo skutecznie. Choć czasu na to mu nie brakowało, gdy pijana załoga spała w jego gospodarstwie. Z kolei okolica Kanału Białogórskiego dziś wygląda zupełnie inaczej niż 200 lat temu. Skoro sam Ketelhut nie był w stanie zlokalizować złota, które przecież zakopał, to teraz jest to jeszcze trudniejsze. Ale nie wykluczone, że skrzynia wciąż znajduje się gdzieś nad morskim brzegiem. Jednak, póki jedynym tropem pozostają bałtyckie opowieści, szanse na jego znalezienie są małe i wymagają naprawdę ogromnego szczęścia.
Jest to jedna z wielu legend o skarbach, jakie można znaleźć w Polsce. I chociaż nie wiadomo, czy skarb rzeczywiście istnieje, to też nic nie wskazuje na to, że miałby nie istnieć. W końcu odnalezienie złotych monet, choć nie jest codziennością, zdarza się zaskakująco często.